Te zachwyty odnośnie tego, że wróciły stare dobre odcinki do mnie nie trafiają.
Jest faktycznie nieco inaczej, ale niepokoi mnie jednak ten sezon.
Przede wszystkim piszę to po obejrzeniu już 6 odcinka 5 sezonu gdzie wiem, jak bardzo spaprali sprawę, ale postaram się ocenić ten odcinek bez spojrzenia na inne.
Postać Pana Nimbusa jest totalnie od czapy, ale wpasowuje się to w klimaty Ricka i Mortiego gdzie większość postaci jest od czapy.
Nie kupuje jednak tego, że ten cały Nimbus znajduje się na planecie ziemia. W poprzednich odcinkach większość wykręconych akcji działa się jednak poza planetą ziemia, a na ziemi mogliśmy "odpocząć" od tych zwariowanych przygód i zasmakować nieco normalności. Oczywiście czasami te dziwne akcje się przenosiły na ziemię ale z reguły to było za sprawą Ricka. Tutaj jednak dowiadujemy się, że na ziemi jednak żył do tej pory jakiś Nimbus i wystarczyło dotknięcie wody przez ricka by go wybudzić.
Serio? To przez taką ilość czasu unikał on wody? To mi się kupy nie trzyma.
Gdyby Rick i Morty rozbili się na planecie Nimbusa a potem ich odwiedził na ziemi to by mi bardziej pasowało.
Motyw z kontrolowaniem policji jest tak absurdalny, że nawet zabawny, ale w sumie trochę go na siłę tam wrzucili mam wrażenie.
Drugi wątek który się toczy równocześnie faktycznie ma potencjał. Drugi świat w którym czas płynie inaczej może faktycznie narobić problemów. Z tak błahej rzeczy jak schowek na wino eskalowało nam to do potężnego problemu. To akurat było fajne.
Beth i Jerry w tym odcinku byli jacyś dziwni. Nie pasowało mi do nich ta cała erotyczna otoczka. Generalnie odcinek trochę zbyt przeseksualizowany. Z resztą nie pierwszy i ostatni w tym sezonie.
Jak słusznie zauważył w innym wątku Martin, Rick w tym odcinku nie ślini się ani nie beka.
Nie miał niby powodu do tego żeby się nawalić, ale zabrakło mi w tym odcinku Ricka.
Generalnie bardzo się zgadzam, tylko ta jedna rzecz nie daje mi spokoju: czy aby na pewno pierwszy odcinek piątego sezonu nie był pierwszym przeseksualizowanym w tymże sezonie?