Jeden z tych filmów gdzie mogło być spoko-spoko, a wyszło jak zawsze. Dla mnie totalne kakao. Już od pierwszej sceny Pan Brody próbuję nas przekonać tym swoim nienaturalnie brzmiącym, jakby wymuszonym, pseudo-macho głosem, że będzie groza, puste ulice, deszcz, mrok, kruki, łycha i papierosy, a tu Panie ani deszczu, ani mroku, a żeńska część publiczności i tak pewnie "pyknęłaby" Vincenta Cassela, bo łun ma to 'coś", czego Pan Brody po prostu ni ma. Plusy ? Blondyna dobrze się odnalazła - może to jej naturalne środowisko ? No i Pan Berkoff git, chociaż do pułkownika Podovskiego z Rambo sporo mu brakuje. Temat spoko, potencjał był, ale nie poszło toto.