Jestem w szoku że dałem radę obejrzeć w całości ten film. Długie ujęcia nieistotnych rzeczy. Jednozdaniowy opis tego filmu jest o wiele ciekawszy niż sam film. Nie wiem co to miało być, chyba film w stylu "Miesiąc z życia Stephena Dorffa". Wielkie rozczarowanie.
Ja się tam nie nudziłem w trakcie oglądania, ale rzeczywiście nic specjalnego to nie jest. Nie wiem, dlaczego akurat ten film (w konkursie brał też udział m.in. "Czarny łabędź"!!!) wygrał Złotego Lwa w 2010 roku w Wenecji.
Swoją drogą, nie wiem, czy wiedziałeś, że scenariusz do tego filmu ma zaledwie 43 strony.
Wiesz, zazwyczaj scenariusze do półtora godzinnych filmów mają od 80 do 100 stron, ale jeżeli są takie dłużyzny, jak tu, to faktycznie nie dziwi taka nikła liczba. Niby mówią, że skrypt ma tyle stron, ile sam film minut (90 minut = ok. 90 stron), ale nie zawsze tak jest. "Mechaniczna pomarańcza" ponad 2 godziny trwa, a scenariusz ma niecałe 69 stron, więc...