nie mozna porywnywac batmana burtonowskiego i nolanowskiego. inny klimat zupelnie, inne czasy. moim zdaniem rownie dobre dzieła.

Nie, czwórkę ale ósemkę coś mi się pomieszało.

Wlasnie nie można porównywać! Zgadzam się w 100%. Obejrzalem "mroczny rycerz powstaje" i bardzo mi się podobal ogladalem też starsze batmany w całości to chyba tylko tego z pingwinem ale mowie chyba bo było to kilkanaście lat temu ale same pozytywne odczucia z tym kojarze, po prostu fajne filmy. Tak samo jak te nowe batmany, nie podobal mi się tylko batman początek, moim zdaniem byl nudny. Natomiast nie rozumiem ludzi,którzy na formu każdego z filmów o batmanie toczą wojny o to czy lepszy batman Burtona czy Nolana... Nie rozumiem mnie jako zwykłego widzą to nie obchodzi albo mi się film podoba albo nie. Jedni bronią filmów Nolana jak nie podległości, inni Burtona jak honoru swojej kobiety. Jakby im za to płacili, nie rozumiem sorry.

Dla mnie najlepszy Batman Danny de vito mistrzowska rola ogolnie klimat nie do podrobienia.

Popieram, dla mnie najlepszym filmem o gacku jest "Powrót Batmana" (choć jedynym minusem jest aktor który gra główną postać), później "Mroczny rycerz powstaje" gdzie było wiele nawiązań do komiksu a postać Bane'a w końcu była zadowalająca, następnie część z Jokerem w reżyserii Nolana, a reszta filmów o człowieku nietoperzu była za mało interesująca jak dla mnie.

keaton jest wlasnie moim ulubionym batmanem:) idealnie oddal to, co w tej postaci jest najwazniejsze - dualizm, ale i duza doze szalenstwa. w materialach dodatkowych z 'powrotu batmana' ktos mowi, ze widac to juz w pierwszej scenie, gdy sie pojawia, zamyslony, reagujac dopiero widzac bat-sygnal. pieknie widac, ze to nadaje sens jego zyciu, bez tego jest nieobecny i byc moze nieszczesliwy, a na pewno niepelny. swietnie ukazuje to keaton jako bruce wayne - zafrapowany, zamyslony, 'gdzie indziej'.

'powrot batmana' to, przed 'batmanem', najlepszy jak dla mnie film o mrocznym nietoperzu, dopiero potem nastepuje trylogia nolana (w kolejnosci 'mroczny rycerz' - 'begins' - 'rises') i na koncu koszmarki schumachera. burton stworzyl film, ktory miesza czarne jak smola poczucie humoru, groteskowosc, insipracje malarstwem i kinem niemym oraz - co tu duzo mowic - perwersyjnym seksem i uklada to w odrebne dzielo sztuki. wszystko jest tu piekne - monumentalne gotham, seksowca catwoman (bicz jako skakanka - nie mozna nie kochac;]) no i de vito, ktory jest wzorcowym bohaterem burtona - szalonym, przesadzonym, niejednoznacznym, ale trudno nie czuc sie z nim w jakis sposob zwiazanym.

nie jest 'fajnie' lubic burtona bardziej, niz nolana, ale ten drugi stawiajac na swoj slynny 'realizm' zarzucil mrok, klimat i humor stojace za batmanem, dajac dobre, bardzo dobre i chwilami swietne kino akcji, ale niestety - wydestylowane z atmosfery.

TDKR miał bardzo luźne nawiązania, i aż żal ściska, że Nolan zamiast wykorzystać sprawdzone pomysły z kart komiksów wziął sobie tylko kilka motywów.

Może i tak, ale nawet i taka odsłona Batmana jako milionera ekscentryka pałającego zemstą jest ciekawa.
A dobre odsłony ze stron komiksów znajdujemy w wielu poważnych animacjach.