Pomysł z Pingwinem nietrafiony. Ani on śmieszny, ani straszny, dla mnie żałosny. Na plus Pheiffer i Walken. Oczywiście też najlepszy Batman czyli KEATON.
Mnie momentami nudziła ta część.
Zgadzam się w 100%.Pingwin nic nie wnosił do filmu,już lepszy by był człowiek kruk.
Pierwszą część napędzał Joker,tutaj niestety cieniutko.
Nie wiem czy zauważyłeś ale pingwin powinien być żałosny i odrażający a jednocześnie powinien budzić współczucie
Mnie akurat bardzo się podoba ten film, i postacie w nim. Jeden z moich ulubionych, aczkolwiek wersje Nolana też lubię.
Tak bardzo ze aż arcydzieło wg terminologii filmweb ? :-) Nolan zrobił filmy "namacalne", Burton zobił teatrzyk kukiełkowy który w tamtych czasach mógł robić wrażenie , jako dzieciak też to jakoś tam lubiłem ale generalnie Burton wg mnie lepszy jest w tematyce "poza / Batmanowej" np Demoniczny golibroda itd.
Wg mojej subiektywnej terminologii :) Akurat ten film ma dla mnie same plusy np. dobre aktorstwo, dobrą muzykę, charakteryzację, ciekawy scenariusz ( dla mnie był ciekawy, dla innych mógł nie być) klimat, poza tym lubię groteskę i czarny humor, choć wiem, że akurat ten środek stylistyczny nie każdemu leży, to kwestia gustu.
Ja np. nie za bardzo lubię patos, którego u Nolana jest sporo, aczkolwiek od strony realizacji technicznej to mu nic nie zarzucam, przecież napisałam, że filmy Nolana są dobre, nigdzie go nie krytykuję. No i lubię taką surrealiczno-baśniową konwencję, widziałam to jako dziecko i bardzo to pobudzało moją wyobraźnię. A jako dorosła osoba to lubię to drugie dno w filmie czyli satyrę na społeczeństwo, politykę. Także i jako dziecko i jako starszy widz miałam tam coś dla siebie.
No i jeszcze dla mnie istotny jest aspekt emocjonalny, to czy dany film wywołał u mnie uczucia i jakie. Czyli może to być np film ogólnie uznawany za słaby, ale prywatnie mogę go uwielbiać, bo np kiedy go widziałam, poruszył mnie czy coś ( mam tu na myśli inne filmy, akurat nie Powrót Batmana). Także dla mnie ważna jest ta emocjonalność, która akurat w moim przypadku była bardzo duża przy tym filmie. Poza tym wiesz, ranking jest subiektywny, każdy ocenia jak czuje. Jak mam ocenić coś co uwielbiam? :)
Oczywiście, niczego nie odmawiam Nolanowi, nawet wersje Schumachera lubię. Każdy w swoim rodzaju, że tak powiem. Poza tym Mrocznego Rycerza też oceniłam na 10, bo jest genialny dla mnie. Uważam, że mam prawo ocenić filmy tak jak serce dyktuje, przecież nikt nie zyska ani nie straci na tym, jakie oceny daję.
Czy ja gdzieś Ci to prawo , do swojej oceny, odebrałem ? :-P Masz pełne prawo szczególnie gdy potrafisz uzasadnić. Nie twierdzę też że krytykujesz Nolana itd.
Emocjonalość dostrzegam większą jednak u Nolana, więcej pokładów psychologii postaci zauważam, bardziej do mnie przemawia jako do widza współczesnego a lubię też starsze filmy np z lat 70-90 albo i starsze jeszcze. A to jak Keaton zagrał Batmana wydaje mi się osobiście średnie w zestawieniu z Balem ( wiem ludzie go nienawidzą nie wiedzieć czemu a to utalentowany aktor). Powrót Batmana uważam za lepszy niż tą część z 89 której nie ratuje nawet Nicholson, zwyczajnie prawie nic ciekawego się tam nie dzieje, a tutaj jest fajny wątek z Michelle Pfeiffer. ps. każda ocena jest subiektywna, zadając pytanie nikogo nie chciałem zaatakować, rozumiem że to dziwne jak na filmweb ale staram się raczej nikogo nie atakować chyba że widać ze to troll
Ja lubię i Bale'a i Keatona. Rzeczywiście Keaton wypadł trochę blado w tym filmie, ale ja tak to zinterpretowałam, że to było celowe- dla mnie Batman był chłodnym, cynicznym dupkiem, czy nawet socjopatą u Burtona.
Dlatego niewiele emocji u niego, czyli aktor też miał przez to mniej do zagrania( w dodatku znaczna część filmu skupia się na innych postaciach, które też mu kradną scenariusz i ekran). Skoro jego postać niewiele czuje, to co miał wyrazić swoją twarzą?
Chodził znaczną część filmu z podobnym wyrazem twarzy, co ja tłumaczę jako chłód tej postaci.Powiem szczerze, postaci Batmana w tym filmie nie lubię, nie wzbudził mojej sympatii, ale może tak miało być? W końcu mieliśmy polubić czarne charaktery, więc siłą rzeczy Batman nie powinien być zbyt ludzki, sympatyczny czy coś.
Keaton jako aktor to jest niezły, nawet mi się podobał np w Soku z żuka czy Jackie Brown, gdzie był bardziej ruchliwy i ekspresyjny.
Bale też jest dobrym aktorem, bardzo mi się podobała jego gra aktorska np w American Psycho. Uważam nawet, że jego kreacja uratowała ten film, bo thriller był z tego średni.
no i u Nolana też zagrał dobrze, a jego Batmana bardziej lubię w kategorii powiedzmy postaci jako osoby ( wiem, jak to brzmi:). Był bardziej ludzki, posiadał emocje, wątpliwości, przeżywał różne uczucia, niepowodzenia, nie był też jak niezłomny heros, odnosił rany i obrażenia, nie wszystko mu się udawało itd. Łatwiej było się z nim utożsamić niż z gościem, który czuje niewiele i w zasadzie to nie ma rozterek ani niepowodzeń na swym koncie.
Także jako postać to wolę Batmana Nolana za ten ludzki aspekt, szybciej bym go polubiła w kategoriach czysto ludzkich. A aktorów lubię obu. Rozumiem też Burtona, jako artysta miał prawo do takiej wizji postaci, może chciał chłodnego sztywniaka i Keaton musiał się dopasować. Ja tak to odbieram.
Mówiąc o aspekcie emocjonalnym, to miałam akurat na myśli Pingwina i Kobietę-Kot, bo to oni wzbudzili we mnie owe silne emocje ( tak jak zamierzał Burton), bardzo mi ich było żal. Może nie była to jakaś głęboka psychologia, ale prawdziwa, wg mnie każdy człowiek pragnie rodziny, kochających rodziców i akceptacji i moim zdaniem postać DeVito dobrze to przedstawia.
DeVito i Pfeiffer to mocne strony. Keaton może rzeczywiście miał mniej do pokazania, rozumiem Twój tok rozumowania ale troszkę moglibyśmy tłumaczyć tak każdą postać z jednym wyrazem twarzy że miała grać zimnego drania...więc nie wiem.. wydaje mi się że zwyczajnie jego Batman mniej przemawia do mnie jako do widza i tyle. Konwencja Burtona nie jest dla mnie czymś"niemiłym" bo ją rozumiem i w pewnych filmach taką lubię , ale chyba ostatnie lata Nolan mnie tak zaimpregnował a z drugiej strony stary Batman nie wzbudza we mnie sentymentu , że ostatecznie nie przepadam za tą "klasyką". Zwyczajnie u Nolana pływałem w oceanie emocji i wielowątkowości tutaj tak jak pisałem to trochę teatrzyk się robi.
Rozumiem, bo do mnie też nie przemówił, nie wzbudził mojej sympatii, a przecież to on jest głównym protagonistą historii. No dla mnie subiektywnie był zimnym draniem, nie lubiłam go zdecydowanie.
Nie tłumaczyłabym tak każdej postaci w filmach o jednakowym wyrazie twarzy, po prostu w tym konkretnym przypadku tak myślę.
Jednakową twarz w filmie miała też wg mnie np. Izabella Scorupco w "Ogniem i mieczem", a nie była przecież zimnym draniem. No i jej kreacja w ogóle do mnie nie przemawia, bo właśnie jej postać powinna dużo odczuwać- miłość, dumę,strach, niechęć do Bohuna itd cały wachlarz emocji, a wcale tego nie widziałam. Czasem więc jednakowy wyraz twarzy to po prostu zła gra aktorska.
Co do Keatona to tak jak mówiłam myślę, że to było celowe, bo w innych filmach gdzie go widziałam był dość ekspresyjny i potrafi grać twarzą, głosem, gestami. Ale fakt, jego postać w tym filmie może nie przemawiać, zwłaszcza że Batman Nolana jest znacznie bardziej emocjonalny i wielowymiarowy. Tu w pełni się z Tobą zgadzam, że ta postać bardziej trafia do widza. Do mnie też bardziej trafia Batman u Nolana, jak pisałam.
Ale za to w odwrotną stronę- U Burtona bardziej przemawiają do mnie czarne charaktery niż u Nolana. U Nolana było mi żal w sumie tylko Harveya Denta, to właśnie on był istotnym sprawcą tych silnych emocji w TDK.
Joker też mi się podobał u Nolana, jak i również u Burtona, ale specjalnie silnych emocji u mnie nie budził w żadnym z tych filmów. Po prostu podobał mi się za grę aktorską, wykonanie roli w obu wersjach, ale jako postaci to bym go nie polubiła, nie budził u mnie sympatii,współczucia czy czegoś w tym stylu.
No i właśnie nie wiem czemu, pozostałe czarne charaktery u Nolana nie pobudziły u mnie emocji w takim stopniu, jak tego się spodziewałam. Naprawdę nie wiem czemu, bo teoretycznie miały wszelkie podstawy ku temu; też były to postacie dwuznaczne i tragiczne jak Rhas'al ghul czy Bane, a mimo to jakoś aż tak bardzo im nie współczułam. Nie, że byli kiepscy czy coś, byli całkiem poprawnie napisani, zagrani, tyle, że tylko poprawnie jak dla mnie.Największe emocje wzbudzili u mnie właśnie Pingwin, Kobieta-Kot i Harvey Dent. I te postaci były dla mnie po prostu cudowne, niesamowite, rewelacyjne.
No, ja ogólnie mam słabość do czarnych charakterów, często mi ich żal, już od dziecka im współczułam-wieczni przegrani, takie moje małe dziwactwa.
Jak mam być szczera, to też wolę w filmach/serialach te postaci, które są ekspresyjne niż te powściągliwe, nawet kiedy ta powściągliwość jest zamierzona przez twórców.
Poza tym każdy ma też inną wrażliwość i gust, zatem do każdego coś innego będzie mocniej przemawiało. Ja pływałam w morzu emocji i przy Batman Returns i przy The Dark Knight.:)
No i fakt, fabuła u Nolana jest rozbudowana, intrygująca, film Nolana jest dopracowany, to jest rewelacyjne kino, ja nigdzie nie mówię, że nie jest i wersja Nolana też mi się bardzo podoba. Też Mroczny Rycerz wywołał u mnie duże emocje, dlatego dałam mu 10. Tyle, że akurat to jest forum o Powrocie Batmana więc piszę o tym filmie.
No i zgadzam się co do teatrzyku, postacie u Burtona są mocno teatralne. Dla mnie to był akurat plus tego filmu, owa teatralność pasowała mi do ogólnej koncepcji filmu.
Ale faktycznie, można to też tak odebrać, także rozumiem Twój punkt widzenia.
Miałeś kiedyś w ręku komiks? Burton znakomicie oddał komiksowy klimat Batmana, czego Nolan nie zrobił wcale.
Ja myślę, że zarówno Burton jak i Nolan zrobili świetne filmy, tylko w różnym rodzaju. Myślę, że mieli prawo do swoich autorskich wizji i żeby pokazać to po swojemu. Także lubię ich obu. Ja od razu mówię, że komiksu nie znam, nie czytam. Filmy oglądam jako osobne całości. U Burtona bardzo podobał mi się klimat i szczerze, potem dziwiłam sie,czemu w innych filmach z superbohaterami nie jest tak jak w Powrocie Batmana, bo też myślałam, że to wszystko przecież komiksowe filmy( co nie znaczy, że inne komiksowe mi się nie podobają, bo jest inaczej).Potem przeczytałam, że ten film był stylizowany na inny nurt- ekspresjonizm niemiecki i dzięki temu zainteresowałam się trochę tym nurtem i zaczęłam oglądać filmy z tego gatunku. Jak mi tam w szkole gadali, że Gabinet doktora Caligari to klasyka, to jednym uchem wleciało, drugim wyleciało. Obejrzałam go dopiero jak się dowiedziałam, że jeden z moich ukochanych filmów do niego nawiązuje znacznie.