Wymieńcie jakieś skojarzenia z klasycznym horrorem, a w "Czarnym kocie" to jest. Bela Lugosi, Boris Karloff, cesarskie Austro-Węgry, psychologiczne koszmary z wojny, utrata żony i córki, martwe nagie kobiety, czarne koty, satanizm, "Tokata" na organach, siódma Beethovena w tle, ekspresjonistyczne dekoracje. Każda minuta jest tu wypełniona cierpieniem i mrokiem, podanymi w rozkosznie patetycznym sosie. This is klasyka.