Recenzja filmu

Ludzie-koty (1942)
Jacques Tourneur
Jack Holt
Jane Randolph

Kobieta-kot

"Ludzie-koty" to nie tylko zwykły horror. To też świetny portret psychologiczny młodej dziewczyny, już nie dziecka, ale jeszcze nie kobiety. Dziś, w dobie krwawych i pustych horrorów brakuje
Zrealizowany w przeciągu 18 dni, niskobudżetowy horror z miejsca stał się hitem, a później na stałe wszedł do klasyki kina. Jak to się stało?

Irena Dubrovna (Simone SimonKent Smith), serbska imigrantka, poznaje Oliviera Reeda (Kent SmithJane Randolph). Młodzi zakochują się w sobie i biorą ślub. Irena twierdzi, że wywodzi się z prastarego rodu ludzi-kotów. Kobiety z tego plemienia pod wpływem silnych emocji jak zazdrość czy pożądanie zmieniają się w krwiożercze pantery. Irena nie chce zrobić krzywdy mężowi, więc trzyma się od niego z daleka. Ten zaś zaczyna romansować z koleżanką z pracy, Alice (Jane RandolphJacques Tourneur), a Irenę wysyła do psychiatry (Tom ConwayJacques Tourneur). Zakochany w niej lekarz stwierdza, że dziewczyna po prostu boi się skonsumowania małżeństwa. Wkrótce wszyscy przekonają się, że problemów Ireny nie warto bagatelizować...

Przy niewielkim nakładzie środków powstało wizualne arcydzieło. Gra światłem i cieniem, migocząca na suficie woda, mroczne widmo pantery... To właśnie te elementy, a nie ociekające krwią efekty specjalne wywołują u widza strach. Jacques Tourneur odwalił kawał dobrej roboty. Niski budżet nie pozwolił na użycie efektów wizualnych – i dobrze. Dzięki temu film nie zestarzał się tak bardzo, jak na przykład kultowy "Frankenstein".

Simone SimonKent Smith, sama z lekka przypominająca kota, tworzy tu bardzo sugestywną kreację. Na początku urocza i niewinna, w trakcie seansu staje się coraz bardziej demoniczna. Jej wyraz twarzy autentycznie wzbudza niepokój. Dzięki temu dziełu zapisała się w annałach kina jako jeden z najbardziej czarujących filmowych potworów. Podoba mi się też kreacja Jane RandolphJacques Tourneur. Jej Alice jest pewna siebie i sympatyczna, nie sposób jej nie kibicować. Nie dziwi fakt, że Olivier woli ją od nieobecnej Ireny. No właśnie, Olivier. Kent Smith Jane Randolphnie oddaje się swojej postaci, gra "na odwal". Olivier jest po prostu nudny i bezbarwny. Na szczęście przeciętna gra aktorska Smitha nie rzutuje tak bardzo na odbiór całego filmu. Dobrą kreację tworzy też Tom Conway jako lekarz – psychiatra zakochany w Irenie. Jednak to właśnie Simone Simon, mimo że nie jest obecna na ekranie przez jakąś połowę filmu, tworzy najbardziej zapadającą w pamięć kreację.

"Ludzie-koty" to nie tylko zwykły horror. To też świetny portret psychologiczny młodej dziewczyny, już nie dziecka, ale jeszcze nie kobiety. Dziś, w dobie krwawych i pustych horrorów brakuje takich filmów jak ten.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dualizm antropologiczny zakłada, że w człowieku można wyodrębnić ciało i duszę. Według niektórych... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones