Festiwal w Gdyni zbliża się do końca, a my – wierzcie lub nie – oglądamy kolejne udane polskie filmy. Diana Dąbrowska wybrała się na "Horror Story" Adriana Apanela – czy będzie to konkursowy czarny koń? Z kolei Michał Walkiewicz recenzuje oczekiwanych "Chłopów" D.K. Welchman i Hugh Welchmana, autorów oscarowego "Twojego Vincenta". Czy i tym razem powalczą o statuetkę Akademii? ***
recenzja filmu "Chłopi", reż. D.K. Welchman i Hugh Welchman
The Boys autor: Michał Walkiewicz
W gromadzie żyję, ale z gromadą nie trzymam. Choć uświęcani przy wigilijnym stole "
Chłopi"
Jana Rybkowskiego są dziś kanoniczną adaptacją reymontowskiej prozy, zazwyczaj wystarcza mi barszczyk, za seans dziękuję. Moja miłość do literackiego oryginału jest delikatna, więc staram się ją pielęgnować; opiera się na przeświadczeniu, że struktury fabularne mogą być samograjem, ale nastroje bywają nieprzekładalne. Tak jak nieprzekładalny jest "oddech" Reymonta, napięcie pomiędzy beznamiętną przyrodą i namiętnymi ludźmi. Mówiąc krótko, nie zadowalam się byle czym. Na szczęście, "
Chłopi"
Doroty i
Hugh Welchmanów nie są byle czym.
Myślę, że twórcy "
Twojego Vincenta" dostrzegli wilczy dół w odpowiednim momencie. Musieli, skoro odbili w boczną ścieżkę i poszukali rozwiązania tego adaptacyjnego problemu w malarstwie. To świetny pomysł – z mojej ulubionej szufladki, czyli z pogranicza obłędu. Chełmoński rzuca bowiem jeszcze dłuższy cień niż Reymont. Jego pejzaże wiejskiej codzienności mogą wprawdzie przypominać "gotowe kadry", ale to realizm wagi ciężkiej – flirtujący z impresjonizmem, produkujący nowe sensy dzięki światłu oraz niedoskonałościom faktury. Czy zrealizowani w technice animacji malarskiej "
Chłopi" są nośnikiem podobnych znaczeń? Oczywiście, że nie, bo nie nakręcił ich wczesny
Werner Herzog. Ale jeśli za istotę literackiego oryginału weźmiemy odmierzaną erupcjami gwałtownych emocji grę w serca, to cóż – jest to kawał świetnej adaptacji.
Jagna z Boryną, Antek za Jagną, Boryna przeciw Antkowi. Trójkąt miłosny wpisany w okrąg natury, słowem – naturalny dramaturgiczny kontrast. Dookoła Lipce w czterech porach roku – u Reymonta będące zarówno świadkiem miłosnej demolki, jak i pejzażem podświadomości bohaterów. Same fajne sprawy, choć niełatwe do przekalkowania. Nie ma rozmowy o "Chłopach" Welchmanów bez rozmowy o formie – to dzięki niej ta skomplikowana fabularno-estetyczna konstrukcja nie chwieje się w posadach. Technika, dzięki której materiał filmowy zamieniany jest z pomocą malarstwa olejnego w oddychające, żywe płótno, to coś więcej niż marketingowy haczyk oraz stylistyczna błyskotka. To koło zamachowe całej narracji. Nigdy nie myślałem o "Chłopach" jako o literaturze efektownych punktów węzłowych, ale coś jest na rzeczy. Pulsujące rytmem eklektycznej muzyki
Łukasza Rostkowskiego wesele Boryny; utrzymana w konwencji onirycznego koszmaru śmierć patriarchy; zbliżone do młodopolskiego malarstwa na odległość jednego pociągnięcia pędzlem wygnanie Jagny. Wszystko urasta na ekranie do rangi impresjonistycznej perełki. Problemu nie mam jednak z poezją chłopskich potańcówek, tylko z prozą wiejskiej codzienności – wizualnie dość płaskiej i w zbyt dosłowny sposób odsyłającej do kategorii "ruchomego obrazu".
Całą recenzję filmu "Chłopi" przeczytacie na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ. zwiastun filmu "Chłopi"
***
recenzja filmu "Horror story", reż. Adriana Apanela
Horror nasz powszedni autorka: Diana Dąbrowska
Tomek (
Jakub Zając) ma w teorii wszystko, aby osiągnąć zawodowy sukces w wielkim mieście. Spore pokłady ambicji, niemniejsze pokłady energii, wytrwałości, a także niezłe studia z bankowości za sobą. Jak wiadomo jednak: dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. "
Horror Story" to komediowy zapis naprawdę nieludzkiej odysei, jaką los zgotował naszemu młodemu i jeszcze nieświadomemu okrucieństwa i ironii zastałej sytuacji bohatera-milenialsa.
Nie ma tytułowej historii bez… domu. Choć trudno na pierwszy rzut oka nazwać tę osobliwą przestrzeń domem. Tomek wynajmuje pokój w miejscu, które przywołuje na myśl mroczną wersję graciarni-rupieciarni z "Sanatorium pod Klepsydrą". Zdecydowanie łatwiej tu się zgubić, niż odnaleźć. Zabić, aniżeli żyć.
Locus sceli zamieszkiwane jest przez korowód tajemniczych, ultradziwacznych postaci: od zajadającego się lodami komputerowego speca (
Sebastian Perdek) i samozwańczego sprzedawcę dywanów (genialny
Konrad Eleryk) po nawiedzoną babcię (
Anna Seniuk) skądinąd bardzo atrakcyjnej właścicielki przerażającego lokum (
Michalina Olszańska). Szybko okazuje się, że poza domem wcale nie jest milej czy bezpiecznej. Nawet jeśli kadry filmowe wydają się pogodniejsze i bardziej wyraziste, a ludzie je zamieszkujący lepiej ubrani i wyżej postawieni. Poszukiwanie pracy, a także wszelkie machinacje nad tzw. zasobami ludzkimi zamienią się dla protagonisty w niekończący się spektakl uniżenia.
Pełnometrażowy debiut
Adriana Apanela zyskuje najwięcej wtedy, gdy odchodzi od gatunkowej konwencji horroru, aby opowiedzieć – ze swadą, szaleństwem i humorem – o prawdziwych horrorach współczesności: piekielnych absurdach biurokracji czy korporacji, galopującym konformizmie oraz zagubieniu całego pokolenia. Pokolenia, które mimo początkowych ambicji i pokładów ciężkiej pracy nie ma bladego pojęcia, jak zakotwiczyć się w (niby to) dorosłym świecie i na siebie zarobić. Opowiedzieć siebie. Groteska – jak przypomina nam z ekranu Apanel z wianuszkiem wymyślonych przez siebie ekscentrycznych postaci – to nie tylko konwencja, ale także rodzaj widzenia otaczającej nas rzeczywistości, złożony sposób współodczuwania i rozbrajania różnych, nawet najbardziej paradoksalnych odcieni życia.
Całą recenzję filmu "Horror story" przeczytacie na jego karcie POD LINKIEM TUTAJ.